Home » Articles posted by Magdalena Nowacka (Page 5)

Author Archives: Magdalena Nowacka

Blog

Przebiec maraton czyli o coachingu

Parę dni temu zakończyłam proces coachingowy z jedną z moich klientek.  I taki oto mail przyszedł od niej:

„Magdo, jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za pomoc i wsparcie duchowe i za ten kawał drogi, który przebyłyśmy razem autobusem 😉 statkiem… 😉 na piechotę 😉  i wspinając się … ze mną w różnych postaciach ….To rzeczywiście był niezły maraton, który uświadomił mi kim jestem, pozwolił dorosnąć do nowej roli, uwierzyć w siebie i nabrać wiatru w żagle. Mam poczucie wielkiego sukcesu !!! Czuję się zwycięzcą 😀 (a nie jakimś małym żuczkiem…)Wielkie dzięki.”

Takie momenty sprawiają, że mam ogromną radość z mojej pracy, poczucie sensu tego, co robię i że ludziom, z którymi pracuję, przynosi to wymierne korzyści. Moja klientka za chwilę obejmie stanowisko o którym marzyła i pójdzie swoją upragnioną drogą.

Nie raz osoby pytają się mnie, co to jest ten coaching i jak się do tego przygotować. Jak sobie myślę o najbardziej trafnej definicji dla coaching, to jest praca ze sobą i dla siebie. Taka praca na 24h i nieustająca. Praca każdego dnia i nawet wtedy, kiedy już nie będzie coacha z boku.

Do coachingu nie można się zmusić, albo być zmuszonym. Do coacha przychodzi się wtedy, kiedy się chce. Trzeba mieć natomiast  w sobie zgodę na to, że coach będzie dawał jakieś zadania do wykonania i że będzie oczekiwał jakiś działań. Że trzeba będzie się napracować i to nie w sensie fizycznym, ale z samym/ samą sobą. A wierzcie mi, to jest praca najtrudniejsza. Na przykład zacząć zmieniać swój sposób komunikacji, walczyć z ograniczającymi przekonaniami, otworzyć się na prawdę o sobie, zmierzyć się z osobistym krytykiem albo nawet z najbliższymi.

Widziałam już w tej pracy momenty szczęścia, absolutnej radości, ale też momenty zwątpienia, chwile wahań i trudnych decyzji. Trzeba się obnażyć i to bywa bardzo trudne. Ale ci, którzy wytrwali na tej drodze, sięgnęli po więcej. Są dzisiaj w zupełnie innymi miejscu niż przed rozpoczęciem naszej wspólnej pracy. Szybko też zrozumieli, że zmiany w ich życiu zależą tylko i wyłącznie od nich. Coach pomaga zobaczyć coś, wydobyć z siebie zasoby, siłę do działania, motywację, ale nie przeżyje za kogoś życia i nie podejmie za niego decyzji. Coaching to działanie, a nie stanie w miejscu. Coaching nie jest dla leniwców. Coaching jest dla tych, którzy naprawdę chcą coś zmienić w życiu. Jak się okazuje wiele osób pozostaje na etapie „chcenia”, a nie rzeczywistej zmiany. Jak zaczyna robić się trudno, uciekają.

W coachingu trzeba mieć odwagę. Odwagę, żeby stanąć ze sobą oko w oko i przyjrzeć się uważnie sobie. Nie ma tam miejsca na oszukiwanie samego siebie, bo nigdzie się nie dojdzie. Bywa ciężko. Bywają zadania, które z pozoru proste, stają się wyzwaniem niczym wejście na Mount Everest.

Coaching to nie jest sprint na 800m, to raczej maraton. Gdzie meta nie przychodzi szybko, gdzie trzeba naprawdę umiejętnie rozłożyć siły i wytrwać, żeby dobiec. Ale warto, naprawdę warto.

Zostawiam Was na końcu z fragmentem wiersza Roberta Frosta:

„Dwie drogi rozchodziły się w lesie,
A ja? Ja obrałem tą mniej uczęszczaną.
I to właśnie wszystko odmieniło”.

Lata świetlne…niech moc będzie z nami kobietami..

Właśnie czytam ciekawy raport brytyjskiej Kobiecej Rady Biznesu wzywającej rząd i pracodawców do działania na rzecz równego i pełnego udział kobiet na rynku pracy, ale także dający określone wskazówki. Wskazówki naprawdę mądre i praktyczne. .Co jeszcze ważne, raport  pokazuje, jak realizacja tych działań, przełoży się na pieniądze i wzrost gospodarczy. Zakłada on, że równy udział kobiet i mężczyzn na rynku pracy da Wielkiej Brytanii stały wzrost gospodarczy w wysokości 0,5% rocznie. W konsekwencji dałoby to UK , 10% PKB w roku 2030. A który kraj nie chciałby takiego PKB? Myślę, że my też byśmy takim nie pogardzili 🙂

I myślę sobie, że u nas lata świetlne miną,albo może wcale, kiedy zostaną zrealizowane postulaty wysuwane w tym raporcie. Zanim w ogóle nastąpi zrozumienie czemu ten równy udział kobiet i mężczyzn jest taki ważny i że to naprawdę ma przełożenie na finanse.

Załamałam się ostatnio podczas Kongresu Kobiet, kiedy Henryka Bochniarz przedstawiła raport, jak się ma sytuacja kobiet w zarządach polskich spółek giełdowych. Okazało się, że od 4 lat prawie nic się tam nie zmienia. Pań w zarządach ile było,tyle jest, często na zasadzie przysłowiowej „paprotki”  do grona panów.

No nic…wierzę, że należy nadal mówić, pisać, pokazywać dobre przykłady, budować świadomość. W końcu kropla drąży skałę i kiedyś wydrąży coś fantastycznego. Tylko czy ktoś mi powie, czy to będzie jeszcze w tym stuleciu?

Szukamy łosia

Ostatnie przypadki rekrutacyjne moich klientów skłaniają mnie do refleksji, że pracodawcy bawią się w grę pt. Szukamy łosia. Szukanie zaczynam się już na etapie ogłoszenia o pracę, gdzie kamufluje się kogno bongo jakie jest na danym stanowisku, albo piszę się nieprawdę. Przysłowiowym łosiem jest kandydat/ kandydatka, z którym można zrobić co się tylko żywnie podoba, bo i tak to on/ona jest po stronie proszącego. Często liczą pracodawcy na to, że łoś/łosica (wiem,że fachowo się to nazywa klempa, ale kojarzy mi się to ze starą klempą, więc wolę łosicę), zdecyduje się na wszystko, co zaproponują, bo na rynku pracy bryndza i trzeba brać co dają.

Zadziwia mnie i przeraża ten brak szacunku do drugiego człowieka. Mam wrażenie, że poziom chamstwa, bezczelności, prostactwa, bylejakości, traktowania kogoś z góry wzrósł ostatnio znacznie wśród pracodawców. Bo jak inaczej można mówić o tych poniższych przypadkach?

Moja klientka została poproszona o podpisanie weksla in-blanco z tytułu tego, że zostanie zatrudniona w pewnej firmie i zajmie się sprzedażą jej produktów. Kiedy powiedziała, że nie podpisze, bo to chyba jakiś żart, pan rekrutujący jej odpowiedział:”Ale my tu wszyscy musieliśmy to podpisać. To tylko taka proforma”.  No ładna mi proforma, jeżeli w przypadku zwolnienia pod byle pretekstem, możesz stracić wszystko.  Gratuluję tym, którzy podpisali.

Inny z kolei klient był rekrutowany przez firmę  przez ponad 5 miesięcy. Miał tych rozmów w firmie chyba z 6-7. Kolejne osoby, które z nim rozmawiały były zachwycone od bezpośredniej przełożonej, przez szefowę szefowej itp. Firma cały czas mówiła,że chcą,żeby u nich pracował i umawiała go na kolejne spotkania. Podkreślali,że już bardzo długo szukają i że on jest tym właściwym, że następna rozmowa to już tylko proforma i że pozostali kandydaci odpadli. I nagle na ostatniej prostej trafił do działu HR. A tutaj na spotkaniu dostał informację: Proces rekrutacji jest w toku.Są inni kandydaci. Odezwiemy się z informacją odnośnie naszej decyzji. Decyzja była odmowna, a uzasadnienie tak absurdalne, że aż normalnie żałosne w stylu „z tysiąca umiejętności pana, znaleźliśmy, że ma pan jedną z nich na 80% rozwiniętą,a nie na 100%. Dziękujemy” Jak się potem okazało mój klient na spotkaniu z panią z HR, nie odpowiedział zgodnie z tym,co pani oczekiwała,że odpowie.

Kolejna klientka opowiadała mi, że na spotkaniu z dyr HR-u została potraktowana jak intruz, z powodu tego, że zadawała pytania w obliczu „jej wysokości” pani dyrektor, a powinna siedzieć cicho. No cóż…okazało się, że jej pytania i pokrętne odpowiedzi pani dyrektor,  uratowały ją przed pójściem do pracy z niezłym bajzlem w środku. Wyszło też przy okazji, że tak właściwie to nie szukają oni menedżera ( a na to stanowisko była prowadzona rekrutacja), a właściwie to specjalisty i na razie to jeszcze nie wiedzą, gdzie on będzie w strukturze i za co będzie odpowiadać.

Mnie osobiście z kolei „rozbroił” jeden klient, który pod pozorem pt. musimy panią jeszcze sprawdzić lepiej czy się nadaje pani do prowadzenia dla nas szkoleń, stwierdził, że demo szkolenia  trwające 2 godz. mu nie wystarcza i poprosił o próbkę w postaci jednodniowego szkolenia. Kiedy zapytałam się,czy zamierza za to zapłacić, bo nie kwalifikuje się to jako demo szkolenia, to się oburzył.

Ja nie wiem, czy coś się ostatnio porobiło, czy po prostu moi klienci trafiają na takie ciekawe przypadki. Dodam tylko, że wszystkie opisane wyżej przypadki pochodzą ze znanych na rynku firm. Sądzę jednak, że czasy zrobiły się ciężkie i wydaje się niektórym, że wszystkie chwyty są dozwolone. Zastanawiam mnie jednak, czy te osoby, które tak „cudownie” postępują z kandydatami, to kiedy stają nagle po drugiej stronie, to też się tak zachowują? A może dziwią, że jest jak jest?

Jestem za tym, żeby łosi szukać, tam gdzie ich miejsce. O np.tutaj A ludzi traktować jak ludzi czyli  z szacunkiem, kompetentnie i w taki sposób, w jaki by się chciało samemu być traktowanym.

Łatwo być przedsiębiorcą w Polsce?

Heheh…na to pytanie daje odpowiedź najnowszy raport PKPP Lewiatan. (czytaj) – proponuję przy okazji przed czytaniem  zażyć coś na uspokojenie 😉

Zaczęłam czytać i okazuje się, że jeszcze bardziej nie jest różowo, niż myślałam. Zostało wskazanych 416 barier, które powodują, że prowadzenie biznesu w naszym kraju to niezła orka na ugorze. Dla porównania za rok 2011 tych barier było tylko 368, a w 2006 tylko nieco ponad 100. Znaczy się miał być szał, a jest zwał 😉

Mnie zawsze interesuje perspektywa małych i średnich przedsiębiorstw, gdyż sama takie prowadzę, a i większość kobiet, które zakłada swoje firmy też ma ten rodzaj działalności. I co dla nas MiŚ-ów z tego raportu wynika?

To,co najbardziej doskwiera MiŚ (małym i średnim)przedsiębiorcom, to przede wszystkim wzrost składki ZUS. W ostatnich 3 latach wzrosła ona o 15%. Ja osobiście nie widzę podstaw do wzrostu, skoro wartość mojej emerytury maleje z roku na rok i już nawet nie słucham o kolejnych zniknięciach pieniędzy z ZUSu. Tylko niech mi ktoś wytłumaczy, jak 3-latkowi, jak to się dzieje, że płacę więcej, a dostanę na końcu mniej niż zero…? Bo ja tu czegoś nie kumam…Zaraz ktoś mi powie, że się czepiam, bo przecież minister finansów się troszczy o przedsiębiorców…;)

Ponadto obciążenia podatkowe i różne zawiłości biurokracyjne „umilają” funkcjonowanie przedsiębiorstw. W kontekście ostatnio widzianego filmu „Układ zamknięty”,  na samą myśl o instytucjach państwowych, które to „dbają” o dobro obywateli, robi mi się słabo.

W powyższym kontekście naprawdę nie rozumiem oburzonych głosów dziennikarzy i polityków, że przedsiębiorcy uciekają z płaceniem podatków i innych obciążeń oraz, że tyle osób jest w szarej strefie. No, a co mają robić? Mój profesor- mistrz od podatków mówił: Im fiskus bardziej kombinuje, tym naród dwa razy bardziej kombinuje i z nim wygrywa 🙂 Bo może by się walnął w czerepek jeden polityk z drugim, który nawet nie wie jakie przegłosowuje ustawy i zrozumiał, że np. obniżenie podatków i innych obciążeń powoduje, że ludzie wychodzą z szarej strefy. A jak wychodzą, to i budżet więcej zarabia. Proste 🙂

Szczerze ubawiłam się, kiedy usłyszałam, że mimo podniesienia VAT-u budżet stracił chyba z 7mld złotych. Hahaha…ciekawe dlaczego? 🙂

Lubię ten kraj. Uważam, że ma ogromny potencjał i mnóstwo możliwości. Lubię tutaj wypoczywać i znam świetnych ludzi żyjących w nim. Ale nie lubię w Polsce tej pazerności i chęci dorobienia się od razu i na wszystkim. A najbardziej nie lubię kiedy ktoś mówi:Daj!, nie dając nic w zamian, albo bardzo mało. To taka moja refleksja w kontekście wspierania przez państwo przedsiębiorców, którzy są głównym motorem gospodarki.

 

 

 

Pierwsza mowa

Parę miesięcy temu wpadłam na pomysł zapisania się do Toastmasters. Szczegóły tutaj. To taki klub dla ludków, którym chce się doskonalić swoje przemówienia publiczne. Mówię Wam odlot 🙂 Fantastyczni ludzie, z różnymi motywacjami, pomysłami na życie i dodatkowo miejsce wielu inspiracji.

Jako,że moja pierwsza mowa w ramach klubu będzie we wtorek, to właśnie skończyłam ją pisać. Uff…Trudno jest zmieścić spory kawałek życia w tylu zdaniach, żeby wyszło na 4-6 minut przemówienia 😉 Ale myślę, że się udało.

Trzymajcie za mnie kciuki we wtorek wieczorem 🙂 Potem zdam Wam relację jak było.

Ratujmy cerkiew

Moi Drodzy- wysyłam Wam ten z link z ogromnym apelem. Odwiedziłam tą cerkiew, będąc ostatnio w Bieszczadach. I jest ona perełką zdecydowaną wśród cerkwi. Ale jest też ogromnie zniszczona i potrzebuje wsparcia finansowego,żeby ją odremontować. Potrzebna jest każda złotówka na jej ratowanie.A wierzcie mi,że warto, bo to zabytek cudny i warty zachowania. Także jeżeli możecie i chcecie,to wesprzyjcie ją każdym wolnym groszem.

https://www.facebook.com/Cerkiew.w.Bystrem

http://www.cerkiewwbystrem.pl/

 

 

Określ swojego klienta

Określ swojego klienta.

Stulecie kobiet przedsiębiorczych

Stulecie kobiet przedsiębiorczych.

I jeszcze coś w temacie strefy komfortu…

Obejrzałam, zachwyciłam się i polecam obejrzeć.

Moja strefa komfortu

W ostatni czwartek miałam ogromną przyjemność wziąć udział w TEDx Warsaw. Cały dzień inspiracji, cudownych ludzi i niesamowitych historii. Tematem tegorocznego TEDx Warsaw było „Wyjść poza strefę komfortu”.

Jakiż to trudny, ale zarazem cudowny temat. Wiem, jakim wyzwaniem jest wychodzenie z tej strefy. Ale widziałam już tyle cudów w związku z wyjściem stamtąd, że każdemu będę polecać to robić.

Czym jest ta strefa komfortu? Definicji i opisów jest wiele. Spróbuję to jakoś zgrabnie ująć. Wyobraź sobie, że dookoła Ciebie istnieje taka specjalna strefa – strefa Twojego bezpieczeństwa, spokoju jednym słowem komfortu 🙂 Ta strefa odgradza Cię od tego, co nieprzyjemne, nieznane, niekomfortowe, trudne. Tam Tobie nic nie grozi. Tą strefę budujesz od dziecka, na bazie swoich różnych doświadczeń. Wewnątrz niej jest miło, spokojnie, przewidywalnie. Tą strefę znamy dokładnie, bo jest nasza i przez nas stworzona. I kiedy robi się niekomfortowo, to chętnie do niej uciekamy. Niektóre osoby potrafią spędzić całe swoje życie w strefie komfortu, unikając jakiegokolwiek wyjścia z niej.

Ale,żeby coś się w Twoim życiu zaczęło zmieniać, trzeba co i rusz wychodzić z tej strefy komfortu. Mówi się, że dopiero poza strefą komfortu zaczyna się magia.

Ja już tysiące razy wychodziłam ze swojej strefy komfortu i nadal z niej wychodzę.

Wychodziłam, kiedy po studiach prawniczych zdecydowałam się robić zupełnie co innego. Wychodziłam, kiedy przyjechałam do pracy do Warszawy i w ciągu 1,5 tygodnia zostawiłam to, co było mi znane. Wychodziłam, kiedy po raz pierwszy musiałam wystąpić publicznie przed ponad 200 osobami. Wychodziłam, kiedy straciłam pracę. Wychodziłam kiedy, uczyłam się jak być asertywną. Wychodziłam, kiedy pojechałam na warsztaty teatralne i występowałam na scenie…..wychodziłam, wychodziłam, wychodziłam z niej wiele razy…

I wychodzę nadal…za każdym razem kiedy np.: prowadzę szkolenie, poznaję nowe osoby… Wiem, że bez tego wychodzenia ze strefy komfortu nie byłoby mnie takiej, jaką jestem dzisiaj. Bo właśnie poza strefą komfortu zaczęły się największe zmiany w moim życiu. Kto tego doświadczył, ten wie o czym mówię. Pracując z moim klientami widzę jak się zmagają z własnymi strefami i jak czasami jest im ciężko. Ale widzę też te zwycięstwa, które są efektami „wyjść” ze strefy. I wtedy dzielę z nimi tą radość oraz niesamowitą energię jaka z tego płynie.

Na TEDx Warsaw usłyszałam mnóstwo inspirujących historii ludzi, którzy wyszli ze swoich stref komfortu i jakie się wtedy dla nich rzeczy stały. Dla każdej z nich to wyjście miało inny wymiar i odbywało się w inny sposób. Ale fascynujące było posłuchać o tym, jakie zmiany w ich życiu dzięki temu się dokonywały.

Zachęcam każdego do wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Wiem, że może być ciężko. Wiem, że może czasami brakować sił, albo mogą się pojawiać silne uczucia jak gniew, lęk, złość. Ale wiem też, że to co będzie po wyjściu, daje „kopa”, dzięki któremu można „góry przenosić”.  Wychodźcie choćby tylko po to, żeby „na koniec nie odkryć, że nie żyłem” .